Pamiętam moment, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem to zjawisko muzyczne na scenie. Było to w 2014 roku podczas wspólnego występu z zespołem Quantum Fantay. Panowie zrobili na mnie duże wrażenie swoją muzyką graną z wielkim zapałem. Było widać, że żadne kompromisy ich nie interesują. Wtedy na scenie jednego z klubów w Katowicach aż wrzało od mnogości dźwięków pochodzących z różnych muzycznych epok, stylów oraz gatunków. Żadne tam kopiowanie Marillion, Porcupine Tree, Dream Theater czy Riverside, nic z tych rzeczy. Byłem świadkiem rodzącej się na żywo fuzji jazzu i rocka, gęstej, dynamicznej, tętniącej dźwiękowej tkanki. To było bardzo osobliwe i wbrew pozorom dosyć starannie przemyślane wymieszanie tego co najlepsze w latach 70. ze współczesnością. Udało mi się nakłonić zespół do tego, by odważyli się nagrać debiutancki album.
Pierwsza płyta The Adekaem ukazała się w październiku 2015 roku i przyznam szczerze, że byłem tym wydawnictwem lekko zawiedziony. Zniknęła gdzieś ta energia, dynamika, improwizacja. Ustąpiły one miejsca artrockowym piosenkom. Jedynie ostatni, bonusowy instrumentalny utwór odzwierciedla rockowe oblicze The Adekaem. Nie oznacza to jednak, że album mi się nie podoba. To jest całkiem niezła porcja muzyki, jednak ta płyta rozminęła się z moimi oczekiwaniami. W tym roku ukazał się drugi album zespołu i to już jest zupełnie inna bajka.
„Sound Coloring” zawiera sześć zwartych, dobrze brzmiących i bardzo równych kompozycji. Wydawnictwo otwiera instrumentalny utwór „Ocher”. Wydaje mi się, że w takich numerach The Adekaem sprawdza się najlepiej. Utwór charakteryzuje zmienne tempo, kłujące jak akupunktura brzmienie klawiszy Andrzeja i zjawiskowa gitara Krzyśka bardzo pozytywnie wpływają na moje emocje. Dalej wcale nie jest gorzej pomimo tego, że pojawia się wokalista Roman i kompozycje nabierają nieco innego kształtu. Jednak nie przypominają one lekko mdławych piosenek z pierwszego albumu. Płynące kolejno: „Black”, rozbudowana w swojej strukturze „Green”, „Red” oraz „White” to przemyślane, dobrze zaaranżowane, interesujące utwory. Całość kończy krótka instrumentalna impresja „Blue”.
Mam wrażenie, że zespół jest znacznie bardziej odważny i doskonale wie, jaki efekt chce osiągnąć komponując taką a nie inną muzykę. W odróżnieniu od debiutu na „Sound Coloring” pojawia się znacznie więcej ciekawych brzmień. Zwłaszcza intrygująco brzmią wplecione w album organy Hammonda. Słuchając The Adekaem mamy oczywiście wrażenie lekkich odniesień do klasyki rocka progresywnego. Ja słyszę tu i ówdzie jakieś nuty zapożyczone z Genesis, U.K. czy Eloy, chociaż każdy pewnie będzie miał odmienne skojarzenia z różnymi muzycznymi klasykami. Pragnę z całą stanowczością podkreślić, iż to nie jest żaden zarzut, wręcz uważam to za wielki atut, jaki mają w ręku muzycy The Adekaem. Niestety, jest taki trend wśród dziennikarskiej braci wymuszający na nich ciągłe poszukiwanie czegoś nowego, czego tak naprawdę nie ma. Zatracają oni wśród tej gonitwy radość ze słuchania muzyki. Właśnie The Adekaem jest zespołem, którego się po prostu dobrze słucha. Ich postawa uzewnętrznia prawdziwą radość ze wspólnego muzykowania i improwizowania. Ja osobiście jestem bardzo zadowolony z efektów, jakie słychać na drugim albumie zespołu i nadal dostrzegam potencjał do dalszych działań.
The Adekaem po wielu latach grania na scenie stał się obecnie duetem. Tworzą go: Krzysztof Wala – gitary i Andrzej Bielas – instrumenty klawiszowe. To twardy rdzeń zespołu odpowiedzialny za całość repertuaru The Adekaem. Ich kolega Roman Kańtoch udziela swojego głosu jako wokalista. Wydaje mi się, że lepiej wpasował się w tę drugą płytę niż w debiutancki album zespołu. Na gitarze basowej gra książę tego instrumentu Krzysztof Wyrwa znany z Millenium, ale także z kilku innych projektów, młody, utalentowany basista, o którym jeszcze będzie głośno w muzycznym świecie. Na perkusji zagrał Tomasz Holewa.
Polecam ten album wszystkim tym, którzy znudzeni są matematycznym progmetalem, neoprogrockiem namaszczonym przed laty przez Marillion. Płyta spodoba się słuchaczom mającym otwarty umysł, lubiącym różne, pozornie przeciwstawne brzmienia. Spodoba się wam na pewno. „Sound Coloring” tak jak debiut został starannie wydany przez krakowski label Lynx Music. The Adekaem można zobaczyć tu i ówdzie na koncertach, głównie na ich rodzimej śląskiej ziemi. Jeśli będziecie mieli okazję obejrzeć ich koncert, gorąco polecam takie doświadczenie. The Adekaem na żywo to nie to samo co słuchanie ich z płyty. The Adekaem na żywo to ogień.
ARB
Październik, 2017 r.